Kontakt
O mnie

Motywacja - Wielki powrót.


Miało być lepiej. Nie, będę taki jak reszta "blogerów", a jednak każdy jest tylko człowiekiem. Na szczęście właśnie wracam i liczę na to, że kolejny leń mnie nie ogranie. Zapraszam.
Często po krótkim dołku mówimy sobie "Hej, nie jest tak źle. Inni kiedyś mieli gorzej, a niektórzy nadal mają. Muszę zacząć korzystać z życia." Brzmi fajnie nie? Problem zaczyna się wtedy kiedy wszystkie problemy powracają, a nasza motywacja leci na (ekhem, przepraszam za słownictwo) ryj. Obiecywałem sobie, że jutro napiszę coś na blogu. Zacząłem jakiś miesiąc temu i kończę to właśnie teraz.

Co u mnie? Niedawno byłem w Auschwitz. Lekcja na całe życie. Na 100% pojadę tam jeszcze raz, ale sądzę, że wiek w, którym jestem jest odpowiedni żeby zrozumieć powagę sytuacji i to co w ogóle się tam działo. Właśnie po niej zrozumiałem jak bardzo nasze problemy są błache. Od powrotu minęły 3 dni zanim wziąłem się za bloga, więc to chyba i tak całkiem nieźle. 


Co trzeba zrobić by być zmotywowanym. Przede wszystkim - CEL. I to nie chodzi o to, żeby wyznaczyć go sobie na początku, musisz trzymać się go cały czas i nie zapominać o nim nawet na sekundę podczas wykonywanej pracy. Inaczej skończysz jak ja, jako gruby nerd piszący bloga lifestylowego. Nie, nie.. ja też dążę do celu. Posiadam niestety słomiany zapał, który utrudnia mi robienie czegokolwiek dłużej niż pół roku. 

Kiedy już masz cel, przydadzą się osoby, które w razie czego kopną Cię w dupsko i każą wziąć się do pracy. Przyjaciele, rodzina czy druga połówka świetnie się w tej roli sprawdzają. Polecam, testowałem.

TERAZ KLUCZOWY PUNKT. Bez tego nie da się osiągnąć nic. Jeszcze nic w życiu nie osiągnąłem, ale słyszałem od dużej ilości osób, że to serio działa, więc słuchaj. Potrzebna jest...
łubudu-dubudu-dubu-du-dubu-dubu. Ciężka praca.

Polecam też niektóre wykłady motywacyjne, choć nie zawsze działają. Zapraszam Was na moje konta społecznościowe jak Facebook gdzie jest Was coraz więcej. Do zobaczenia w kolejnym poście!!!




1 komentarz:

  1. Po wycieczce do Auschwitz (na której notabene byłam ponad 2 lata temu), zdałam sobie sprawę z jednego. Mianowicie z tego, że wybitnie mi się nie spieszy do wracania tam. Ale cóż, na każdego inaczej oddziałują takie wyprawy.

    OdpowiedzUsuń