Kontakt
O mnie

Cheerleader po feriach.


Ogólnie to, pojutrze idę do szkoły. Dzisiaj psychicznie się do niej nastawiam, więc wybaczcie mi brak postu. W przyszłym tygodniu z postami może być kiepsko, mam mnóstwo sprawdzianów, więc naprawdę, dajcie mi czas, a na pewno później pojawią się fajne, kreatywne posty. Obserwujcie i like'ujcie na Facebooku, żeby był fejm!!! Aha no i zastępczo, polecam piosenkę: (LINK do postu tłumaczącego tajemnice sukienki zmieniającej kolor!!!)







JAKIEGO KOLORU JEST SUKIENKA?

Biało złota czy granatowo czarna?! Nie wiem jak w Polsce, ale za granicą to pytanie zadaje sobie tysiące internautów. Rozchodzi się o sukienkę, którą niektórzy widzą w kolorach błękitnych i złotych, a drudzy granatowo czarnych. Zapraszam!


Tu macie zdjęcie sukienki, które wywołują ową awanturę. Ja kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem, stwierdziłem, że ewidentnie jest biało złota. Moja dziewczyna natomiast cały czas widziała sukienkę granatowo czarną. O co chodzi?

Już Wam tłumaczę. Niżej przedstawiam obrazek tłumaczący o co chodzi. Pola A i B są tego samego koloru. Mimo, że wszyscy powiedzieli by, że jestem głupi i ewidentnie widać, że B jest biały a A ciemno szary, to problem leży w naszym mózgu. Ludzki mózg przez te wszystkie lata przystosował się do tego, że coś w cieniu zmienia kolor. Jeżeli wzięlibyśmy koszulkę błękitnego koloru i przefarbowaliśmy ją, dalibyśmy ją w złym oświetleniu, strasznym cieniu, cokolwiek. To nasz mózg nadal myślałby o błękitnej koszulce, i taką byśmy ją widzieli. Nie wierzycie mi? To zapiszcie ten obrazek i zedytujcie w paincie. Weźcie selektor kolorów i zobaczcie że jest to ten sam kolor.

Myślę, że sprawa rozwiązana. Mimo wszystko napiszcie mi jaki kolor Wy widzicie! Aha no i oryginalne zdjęcie sukienki w dobrym oświetleniu. Koniecznie zaobserwujcie i polajkujcie na Facebooku, żeby nic nie przegapić.






Ahh cóż za słodkości!

Jak to w ferie bywa, dużo siedzę przed komputerem. Żeby urozmaicić sobie dzień zabrałem brata do manufaktury słodyczy. Już od wejścia towarzyszył nam słodki zapach. Karmelkowo to jedno z miejsc, które polecam każdemu. Podczas pokazu (informacje o godzinach na stronie), panie pracujące tam zaprezentują jak wykonuje się słodycze. Zobaczcie!


Wnętrze jest cudownie i kreatywnie wystrojone. Wszystko jest kolorowe. Najbardziej moją uwagę przykuły pomysłowo wykonane lampy. Na ścianach wisi pełno kolorowych paczuszek cukierków, które za naprawdę niedużą cenę możecie kupić. Aha! I przepraszam za zdjęcia, zapomniałem naładować aparatu i musiałem robić zdjęcia telefonem.


Za 10 złotych możecie sami zrobić sobie lizaka, lub pyszne cukierki!!! A to wszystko w małej manufakturze na ulicy Świętego Marcina. Cukierki do kupienia dostępne są w 100 gramowych woreczkach lub małych słoiczkach, a do wyboru mamy takie smaki jak między innymi mohito, kawa i smak różany (jadłem, polecam).



Podsumowując, manufaktura słodyczy to naprawdę miejsce godne odwiedzin do, którego zabrałem rodzeństwo, ale chętnie zabiorę też moją dziewczynę i resztę rodziny. Zapomniałem wspomnieć, że prócz słodyczy, można zrobić tam też pluszaki! Polecam Wam się tam wybrać i do zobaczenia jutro! KONIECZIE zaobserwuj i like'uj na Facebooku, żeby nic ciekawego nie przegapić!




Kiedy wstaniesz lewą nogą.

Bywają dni w, których na dobry początek smaczne śniadanie nie wystarczy. Tak, to te kiedy wstajemy lewą nogą. Jak sobie wtedy radzić, kluczową rzeczą na poprawę humoru jest muzyka!

 Jak wiemy hałas jest szkodliwy dla naszego słuchu. Niektóre dźwięki wykorzystuje się natomiast do masaży, i nie, nie jest to muzyka relaksacyjna. Istnieje coś takiego jak, masaż dźwiękiem. Kładzie się metalowe misy na poszczególnych częściach ciała, a drgania mis przy granych dźwiękach wibrując masują ciało.

Zapytałem kilku moich znajomych o piosenki, które im pomagają w trudnych chwilach lub przy ciężkich porankach. Wybrałem natomiast, 3 według mnie najlepsze.



Maroon 5 - Sugar. Po prostu nie mogłem nie dać tej piosenki na #1 miejsce. Utwór ma naprawdę fajny, pobudzający rytm. Poza tym nie mogę tu nie wspomnieć o teledysku, ciarki mnie przechodzą jak widzę reakcje tych ludzi, naprawdę niesamowite. (Polecam obejrzeć)




Earth, Wind & Fire - September. Możecie ją usłyszeć w filmie "Nietykalni". Jest to Disco z końca lat 70'tych. Uwielbiam posłuchać z rana tej piosenki, a nawet potańczyć i pośpiewać.


Bee Gees - Stayin' Alive. Kolejna piosenka z lat 70'tych, rodzaju Disco. Sądzę, że jest przez Was znana i mimo, że wszyscy znają tekst.. wróć. Tylko "A A A, stayin' alive". To rzadko kto wie jaki zespół wykonuje utwór. Piosenkę dodałem do mojej "porannej playlisty" dodałem dopiero dziś, ale jest świetna i na pewno będę jej słuchał.

Prawdopodobnie jutro wybieram się do manufaktury słodyczy i chętnie napiszę Wam czy w Poznańska mała wytwórnia jest godna zawitania do niej. Zaobserwuj i polike'uj na Facebooku, żeby nie przegapić żadnego nowego postu!!! Do zobaczenia jutro!







Szybko i smacznie!!! - Babeczki

Witam, witam! Dzisiaj miał być trochę inny post ale postanowiłem wykazać się kulinarnie i pokazać Wam przepis na pyszne, zdrowe babeczki z płatkami owsianymi! Jestem pewien, że babeczki wam zasmakują, więc spróbujcie zrobić je sami w domu. Zapraszam!


Składniki:

  • 1 i 1/4 szklanki mąki pszennej razowej
  • 1/2 szklanki płatków owsianych
  • 1/3 szklanki otrębów pszennych
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • szczypta soli
  • 1 jajko
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 szklanki musu jabłkowego (zetrzyjcie jabłko na najmniejszych oczkach tarki, mi wystarczyło 1 duże jabłko)
  • 3 łyżki oleju słonecznikowego (ja dałem olej rzepakowy z oliwą z oliwek i jest git)
  • 1/4 szklanki syropu klonowego (Dałem miód, równie dobrze smakuje)
W jednym naczyniu wymieszać suche składniki: mąkę, płatki, otręby, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i sól, a w drugim mokre: roztrzepane jajko, mleko, mus, olej i syrop lub miód.


Teraz, wystarczy, że pomieszacie wszystko ze sobą aż do połączenia się składników, wyłożycie formę tymi takimi papierkami do babeczek i nałożycie do nich ciasta. Około 3/4 wysokości foremki. Możecie posypać płatkami owsianymi lub kawałeczkami czekolady!



Nagrzejcie piekarnik do 190°C i pieczcie przez około 25 minut. Sprawdzać czy babeczki są gotowe możecie przez wbijanie w jedną z babeczek drewnianego patyczka do szaszłyków. Jeśli koniec patyczka jest mokry babeczki nie są gotowe, jeśli suchy możecie wyjmować je z piekarnika!




Smacznego!
Koniecznie zaobserwuj i like'uj na Facebooku!!!




Pan z brodą.

Często zdarza się, że podchodzi do nas pan z brodą, zazwyczaj wydzielający nieprzyjemną woń, i prosi o "piątaka". Zazwyczaj pytam na co. To samo chciałem powiedzieć i tym razem, ale usłyszałem zupełnie inną prośbę. Pan, normalnie ubrany, nie wydzielający nieprzyjemnych zapachów poprosił, żebym kupił mi bilet do Gdyni. Powiedział, że może pokazać dowód, powiedział o powodzie dla, którego nie ma kasy na bilet (60zł) i o tym o co mnie prosi. Miał ze sobą 30 złotych, więc właściwie. Czemu nie? Pomogłem. Był z bratem, który również nie miał kasy na powrót. (Jeśli po tym jak to wstawie ktoś będzie na dworcu, i ten lub inny pan poprosi o coś podobnego, pomóżcie)


Dlaczego pomogłem?
Oczywiście, może się okazać, że mnie oszukał i pojechał biletem tańszym o połowe na mój koszt. Nie przejmuje się tym. Jeżeli wykorzystał moje dobre serce i wspułczucie to jestem pewien, że nie wyjdzie mu to na dobre i napewno życie odpłacił się temu człowiekowi. 

Co z bezdomnymi pijakami?
Ja przyjmuje taką zasadę. Jeżeli podchodzi do mnie "pan" i mówi, że potrzebuje na bułkę. Mówię, że spoko,
-Możemy iść i kupić Ci bułkę.
Jeśli odchodzi i sie wkurza. Trudno, próbował i mu nie wyszło. Jeśli natomiast podejdzie i powie otwarcie, że chce na piwo albo sete to nie ma problemu, ode mnie dostanie.

Koniecznie zaobserwuj i polike'uj na Facebooku, żeby nie przegapić kolejnych postów! Do zobaczenia jutro!




Ukryta Prawda

Oburzenie, zażenowanie, smutek. To uczucia, które towarzyszą mi kiedy widzę co dzieje się po kliknięciu magicznego czerwonego przycisku... na pilocie od telewizora. Dziś o zmianach w telewizji, głupich programach i braku telewizji. Zapraszam.


Telewizji nie oglądam już od około 3 lat. Nie w ogóle, czasem rzucę okiem na wiadomości czy pośmieję się z M jak Miłość. Dlaczego? Bo zauważyłem, że telewizja odmóżdża i zajmuje czas. 3 lata temu jeszcze nie było tak źle bo głupie były głównie bajki i seriale na Disney Channel albo innym gównie. Później rozpoczęto emisję Ukrytej Prawdy, na Polsacie. Już wtedy byłem świadom, że na tym kanale nie leci nic ambitnego i był on powiedzmy najgłupszy z tych powszechnych. Obejrzałem może 3 odcinki i byłem załamany. Później jakoś moda na te seriale spadła. Niestety ostatnio po włączeniu telewizora zobaczyłem, że owych seriali jest coraz więcej. Każdy podobny do innego. Te same debilne przykłady "z życia". Nawet na TVP, programach, które jako tako uważałem za porządne. Moja aktualna telewizja to YouTube i bardzo się z tego cieszę. Telewizja się skończyła, a oglądając ją raczej nikt już nie zmądrzeje (chyba, że jakieś kanały naukowe i filmy [nie American Pie])


To by było na tyle z dzisiaj. Zauważyłem, że ostatni post o CEBULANDII i ten to posty w, których coś krytykuje. Chciałem uniknąć czegoś takiego, ale gdzieś muszę się czasem wyżyć. Koniecznie napiszcie jakie Wy macie o tym zdanie! Obserwujcie i like'ujcie na Facebooku, żeby nie przegapić kolejnych postów! Do zobaczenia jutro!




Kobieta z penisem!

"Kobieta z penisem", Rafalala. O niej dziś post. Dlaczego? Wiele osób nie ma pojęcia kim ona jest i dlaczego właściwie jest znana. 


Kim jest? Rafalala, ma 33 lata i pochodzi z Siedlec. Rafuś od dzieciństwa lubił przebierać się za dziewczynkę. Znana jest głównie (niestety) ze swoich radykalnych i kontrowersyjnych działań w sieci czy innych mediach. Wiele osób nie wie, że zasłynęła z monodramu "Rafalala Show", który został oceniony dość pozytywnie, oraz filmu "I Bóg stworzył transwestytę" wystawianych w Teatrze Krystyny Jandy w Warszawie. Pisze również świetną poezję i uprawia improwizację poetycką. 


Bardzo boli mnie fakt, że mimo jej świetnych wierszy i przedstawień, ludzie zwracają uwagę tylko na to, że jest transwestytą. Kiedyś bardzo podobnie było z gejami i np. hipisami. Po przeczytaniu kilku wywiadów i artykułów o niej, uważam, że jest świadoma tego co robi, i nie jest osobą niekompetentną. Jej działania i słowa są dość kontrowersyjne ale widocznie taki jest jej sposób bycia w mediach. Podobnie robiła Doda i wiele innych artystów. Osobą, które nie mają o niej pojęcia proponuje poczytać, a nie komentować bez wiedzy.


Zapraszam do obserwowania i like'owania na Facebooku! Do zobaczenia jutro! W Karpaczu jestem do soboty, a kiedy wrócę, możecie liczyć na jakieś bardziej kreatywne posty (Prawdopodobnie wybiorę się do manufaktury słodyczy, ale tsiiii).




Okrutna witamina C

Dzisiejszy dzień minął mi bardzo szybko, a zaraz po napisaniu postu lecę na kręgle. Wyjątkowo nie spotkałem się dziś na stoku z buraczanymi zachowaniami. Post dotyczył będzie witaminy C i tego czy rzeczywiście pomaga nam ona podczas choroby. Zapraszam!


Witamina C pełni wiele ważnych funkcji między innymi sprawia, że nasza skóra jest odmładzana. Wspomaga również wchłanianie żelaza i wiele innych rzeczy, których nazw i funkcji nie pamiętam i, które pewnie nie za bardzo was obchodzą. Mimo wszystko nie udowodniono, że owa witamina ma właściwości łagodzące objawy choroby. Więc czy to dobrze, że zażywamy jej tyle w trakcie przeziębień?


Okazuje się, że człowiek powinien stale przyjmować kwas askorbinowy (witamina C). Nie chodzi tu oczywiście o tabletki i suplementy diety. Dzienną dawkę tej oto witaminy zawiera:

  • ćwiartka czerwonej papryki
  • zwykła porcja brukselki (fuj)
  • kilka brokułów
  • 2 pomidory i jabłko
  • szklanka truskawek
  • pół pomarańczy
Przyjmowanie dużych dawek witaminy C w krótkim czasie, może powodować postanie kamienia nerkowego.


Podsumowując, polecam codzienne zażywanie witaminy C w formie jabłka czy pomarańczy. Koniecznie zaobserwuj i like'uj na facebooku żeby nie przegapić kolejnych postów! Do zobaczenia jutro!




CEBULANDIA

Jestem na feriach, od 2 lat już 2 raz z rzędu w Polsce. W tym roku pojechaliśmy do Karpacza. Uwielbiam Polskę i nie mam zamiaru (w przyszłości) się stąd wyprowadzać. Mam natomiast kilka uwag co do zachowań polaków. Opowiem wam o kilku sytuacjach, które w ciągu 3 (z 7) dni mi się przydarzyły. Zapraszam!


Pierwszego dnia pojechaliśmy do Szrenicy. Niestety spotkałem się z ogromną kolejką do najniższej (niebieskiej) trasy. Do tej wyższej (czerwonej) nie było aż tak źle. Pojechałem, ale nie byłem pewien tego co robię bo nie jeżdżę na snowboardzie, aż tak dobrze. Koniec końców moja jazda polegała na zsuwaniu się z samej góry i omijaniu dziadowatych buraków, którzy nie mogą uważać na innych. Bo po co? Lepiej zjechać na krechę z samej góry, bo przecież wypożyczył narty za 40 złotych to musi pokazać jaki jest dobry. Ok, jakoś to przeżywałem, wywaliłem się kilka razy w tym raz dostałem opierdziel od jakiegoś cebulaczka, że przeszkadzam mu w jeździe. Na ostatnim odcinku szedłem pieszo 20 minut ze względu na ultra płaski koniec. Byłem cholernie zniechęcony. Zszedłem ze stoku i więcej nie jeździłem.


Dziś natomiast pojechaliśmy na o wiele krótszą trasę, staliśmy o 7:30, a o 8 jedliśmy już śniadanie. Miałem godzinę zajęć z instruktorem, który poprawił mnie w kilku szczegółach. Rano ludzi nie było w ogóle, więc zjeżdżało się przyjemnie. Później już właściwie coraz gorzej. Nabrałem trochę pewności siebie i z dzisiejszego dnia jestem zadowolony.


Dotknęła mnie natomiast pewna sytuacja. Stałem sobie w kolejce na wyciąg. Dużo ludzi, przepych, około 15 minut stania. Jak to bywa w takich kolejkach, każdy minimalnie najeżdża sobie na narty lub ociera się o deskę. Naglę chamski krzyk, "Może pani mi nie najeżdżać na narty? To drogi sprzęt, nie z wypożyczalni!". Panie najeżdżająca - "Jak pani to tak bardzo przeszkadza to proszę sobie jechać do Austrii.". Naprawdę, powiedzcie mi jakim idiotą trzeba być żeby powiedzieć coś takiego? To jest właśnie Polskie cebulactwo, buractwo, zwał jak zwał. Najlepiej, żeby ta pani powiesiła sobie te narty na ścianie, a co do Austrii to uwierzcie, że da się pojechać tam w podobnej cenie co do dobrego hotelu w Polsce.

Podsumowując, jestem załamany tym, jak bardzo buraczani potrafią być ludzie. Przepraszam za ten słaby post z wczoraj, ale naprawdę nie miałem ani pomysłu, ani czasu. Koniecznie like'ujcie stronę na Facebooku i obserwujcie bloga, żeby dowiadywać się o postach na bieżąco! Do jutra!




Tak bywa na wyjeździe.

Jestem u znajomych na bilardzie, więc napisanie postu byłoby nie możliwe. Zamiast tego podaje wam link do mega fajnej piosenki i życzę miłego wieczoru. Do jutra, lajkujcie na fejsie i obserwujcie żeby nie przegapić jutrzejszego postu!






Gdzie na ferie jadą królowie?

Jestem już na wyjeździe. Czuje się świetnie, a jutro w końcu pojeżdżę na snowboardzie. Oczywiście na terenie hotelu jest siłownia, więc nie rezygnuje z postanowień i nawet dla obeznania chyba pójdę w niedzielę. Ale dziś nie o tym. Jednym z ważnych aspektów wyjazdu są nasze pupile z, którymi niestety ja mam wyjątkowy problem. Moje koty strasznie panikują i zdarza im się, że tak powiem narobić na podłogę. Przedstawiam wam naprawdę fajne i w miarę nie drogie rozwiązanie. Zapraszam.


Wczoraj rano pojechaliśmy z moim tatą do kociego hotelu "Mascotas" w Łęczycy niedaleko Poznania. Dokładny adres na stronie --> klik. Hotel trochę różni się od innych kocich noclegowni. Cały budynek nie jest duży i podzielony jest na oszklone pokoiki w, których znajdują się małe specjalnie wykuwane łóżeczka oraz zabawki, miski, drapaki i kuwety. Dodatkowo obok budynku znajduje się specjalnie ogrodzony wybieg z drzewem i malutkim oczkiem wodnym. Wszystko wygląda cudownie, prawdziwy raj dla kocich przyjaciół.



Cena jak na taką usługę nie jest duża. Za dobę dla jednego kotka płaci się 35 złotych. Ja za 2 koty (muszą być z tej samej rodziny) zapłaciłem 59 złotych dziennie na 7 dni. Jeśli nie macie co zrobić z pupilami na ferie czy wakacje zostawcie koty właśnie tam! Mają tam naprawdę profesjonalną opiekę. O szczegóły możecie pytać pod numerem podanym na stronie internetowej. To na tyle na dziś. Jestem pierwszy dzień w hotelu i jak już pisałem jutro szykuje się na snowboard, więc oczekujcie postu z gór! Koniecznie zaobserwujcie bloga i like'ujcie na Facebooku. Do zobaczenia w poniedziałek!






Czy McDonald jest taki zły?

Ostatni dzień przed feriami a mnie nie było w szkole. Zamiast tego byłem w kocim hotelu o, którym opowiem wam jutro! Obserwujcie żeby nie przegapić! Dziś natomiast byłem u fryzjera, a po fryzjerze w McDonaldzie, między innymi po to żeby opowiedzieć wam co jak i ile powinniśmy zjeść żeby nie było to aż tak nie zdrowe. Zapraszam.

Mój dzisiejszy (obiadowy) zestaw to Sałatka grillowany kurczak (210 kcal i 8 g tłuszczy) oraz średnie frytki (340 kcal i 17 g tłuszczu), a do picia woda (jak zawsze najzdrowsza!). Szczerze mówiąc frytki nie są najmniej kaloryczną "potrawą" i mają sporo tłuszczu, ale nie ma nic lepszego niż frytki z Macka, więc nie mogło się bez nich obejść. Jak już wspominałem wcześniej, jeśli będziecie zmuszeni zjeść w McDonaldzie (na co dzień nie polecam) sałatka, będzie najzdrowszą rzeczą jaką się tam najecie. Tu umieszczam wam listę rzeczy, które zasługują na uwagę: (Zakres kalorii na obiad to około 480 – 540 kcal [Rozkład wszystkich posiłków--> klik])


  • Frytki duże (475 kcal i 23 tłuszczy)
  • Cheeseburger (305 kcal i 13 g tłuszczy)
  • Coca-Cola duża (210 kcal)
  • Hamburger (255 kcal 9 g tłuszczy)
  • Lody (274 kcal 9 g tłuszczy)
  • Wszystkie produkty McDonald's --> klik
RANKING!
Najbardziej kaloryczną "potrawą" w McDonaldzie okazał się:
"tururururuurururuurururuurururuururururur"

~Kanapka Drwala~
Jej wartości odżywcze to aż
855 kcal
48 g tłuszczy
Prawdziwa bomba, nie polecam nikomu.

Natomiast najmniej kaloryczną rzeczą w Macku jest:
"tututu tututututut tuututuut"

~Mała Sałatka~
Tylko 10 kcal!
Brawa dla sałatki!!!


To by było na tyle w dzisiejszym dniu. Jutro wyjeżdżam w góry, więc post może pojawić się z lekkim opóźnieniem. Wszystkim, którzy zaczynają ferie życzę miłego ich spędzenia, a Ci co już ich nie mają NIECH GNIJĄ W SZKOLE (i czytają mojego bloga). Zapraszam do obserwowania i Like'owania na Facebooku. Do zobaczenia jutro!





Ile oglądać telewizję by spalić pączka? - Tłusty Czwartek

Tłusty czwartek! Tak to już dziś, dzień wszystkich osób kochających ten magiczny wypiek. W tym roku, nie wiem czy zjem więcej niż jednego. Z pączkiem wiąże się również wiele faktów i tradycji, które w tym poście z chęcią wam opiszę! Zapraszam.

1. Przeciętny pączek waży około od 50-80 g i ma 250 kalorii. Aby go spalić trzeba by było 13 minut biegać bardzo szybko, 30 minut uprawiać seks, 40 minut jeździć na nartach, 120 minut prasować, 180 minut rozmawiać na głos, 240 minut sprzątać pokój lub 600 minut czytać książkę/ oglądać telewizję. Jaką technikę spalania pączka Wy byście wybrali?

2. Niedaleko Sandomierza znajduje się miejscowość o nazwie Pączek Gorzycki. Na pewno jej mieszkańcy mają "słodkie życie".

3. Pierwsze Polskie pączki nadziewane były mięsem lub słoniną, a w dawnych czasach pisał o nich nawet Mikołaj Rej "Mnieysi stanowie pieką kreple, więtsi torty". Co udowadnia, że pączki są tradycyjnym Polskim deserem.

4. Rekordzistą w jedzeniu pączków na czas (z tego co udało mi się wyszukać w internecie) jest Piotr Frąckowiak, który zjadł 10 pączków w 4 minuty i 12 sekund. Może chcecie pobić rekord Piotra?

5. Polacy jedzą średnio około 3 pączków w tłusty czwartek. O tym, że nie zjedzą ani jednego pączka mówi, aż 9% ankietowanych Polaków. Podobno jeśli nie zje się tego dnia pączka będzie się miało nieszczęście przez cały rok.

To na tyle w dzisiejszym poście! Napiszcie mi jakie Wy znacie tradycje związane z pączkami i co sądzicie o Tłustym czwartku! Zapraszam Was do obserwowania, like'owania na Facebooku i subskrybcji e-mail! Do zobaczenia jutro.






Nie udało mi się, a szkoda.

Obiecywałem sobie, że posty będą codziennie (prócz niedzieli). Niestety w tym momencie, dziś, mam problem z czasem. Jutro szkoła, czuję się fatalnie, a za 2 dni ferie. Chcę, żeby posty wstawiane były do godziny 22, ponieważ później prawie nikt ich nie przeczyta. Dziś, krótko, przepraszam.

Post dotyczył będzie systematyczności. Ja nigdy nic systematycznie raczej nie robiłem, nie ćwiczyłem nic ani nie miałem nic w nawyku. Od niedawna takich właśnie przyzwyczajeń nabywam. Zacząłem jak pewnie wiecie chodzić na siłownie, odżywiać się o odpowiednich porach i oczywiście pisać dla Was posty. Byłem dziś na siłowni, która pogorszyła mój stan zdrowotny. Jadłem o odpowiednich porach, lecz na post czasu mi właściwie nie starczy. Chciałem zrobić DIY kartki, która była we wczorajszym poście (link do postu--> klik!). Może pojawi się jutro, to też zależy od czasu. Napiszcie mi jak wy radzicie sobie z systematycznością. Co udało wam się usystematyzować? Co chcielibyście wprowadzić do codziennej lub na przykład cotygodniowej rutyny? Zapraszam do obserwowania bloga, like'owania na Facebooku, dodawania do zakładek i subskrybcji e-mail. Do zobaczenia jutro!

P.S. Dodaje wam zdjęcia, które zrobiłem podczas weekendu u cioci (post o tym-->klik!).





Walentynki - Kilka porad związanych z prezentami i co o nich myślę.

Walentinki! Piękne czy totalnie bez sensowne? Wiele osób się o to spiera, ja myślę, że jest to fajny dzień w, którym możemy sprawić radość naszej drugiej połówce lub poznać kogoś nowego. Zapraszam na post.

"Ale czemu to musi być wypchane taką komerchą?" Więc ja pytam, a czemu święta są nią wypchane? Czemu okres przed wakacyjny jest nią wypchany? Jest to jeden ze sposobów marketingowych, który nam nie powinien w ogóle przeszkadzać! Najważniejsza w tym dniu (i kilku poprzednich) powinna być osoba, którą kochamy. Poza tym reklamy wprowadzają fajny klimat (jak wcześniej wspominałem, jak podczas świąt).

Wiem, że pewnie sporo z was ma problem z prezentem dla swego chłopaka czy dziewczyny. SUPER OLAF przychodzi z pomocą i pokazuje wam listę fajnych prezentów, które można kupić lub zrobić.

1. Naszyjnik 01. Wzór na miłość (dostępny również wzór na szczęście)


Naszyjnik dostępny jest na stronie Pakamera.pl w cenie 59 złotych. Forma naszyjnika inspirowana jest wzorem chemicznym Fenyloetyloaminy  produkowanej w ludzkim mózgu, odpowiadającej za uczucie zakochania. Wykonana ze stali kwasoodpornej.

2. Miś gigant



Ogromny miś! Możecie kupić go na allegro lub w specjalnym sklepie internetowym. Misie kosztują około 200-250 złotych (cena zależna od rozmiaru). Myślę, że to fajny prezent tylko najpierw pomyślcie o miejscu na niego.

3. Własna czekolada!


Własną czekoladę, możecie zrobić sami w domu, lub zamówić na specjalnej stronie internetowej.

Przepis!

  1. W garnku, zagotuj szklankę mleka. Dodaj 100 g masla (1/2 kostki) i mieszaj, aż się rozpuści.
  2. Wsyp 2/3 szklanki cukru i co najmniej 3 łyżki kakao. Im więcej cukru dodacie tym czekolada będzie słodsza, logiczne. Mieszaj, aż powstanie jednorodny, ciemnobrązowy płyn.
  3. Przelej do miski.
  4. Dodaj 200 g mleka w proszku. Miksuj, aż zlikwidujesz wszystkie grudki. W tym momencie możesz pokombinować z dodatkami! Zaszalej, wrzuć krakersy, orzechy, rodzynki lub cokolwiek o czym tylko pomyślisz.
  5. Włóż masę do w  miarę płaskiej foremki i wstaw do lodówki. Kiedy stężeje, pokrój na małe kostki.
GOTOWE 

Jeśli chcesz całkowicie dobrać szczegóły i kształt czekolady, możesz zrobić to na profesjonalnych stronach internetowych jak te:

1. http://chocolissimo.pl/
2. http://twojaczekoladka.pl/
3. http://chocoplay.pl/do/choco/chocPlay

4. Kartka Walentynkowa!


Nie ma nic banalniejszego i lepszego niż kartka walentynkowa! Taką kartkę, którą widzicie powyżej, możecie wykonać sami w domu (Prawdopodobnie jutro DIY o tej właśnie kartce). Jest to uroczy prezent z wyglądający świetnie. Wystarczy dodać na środku piękny napis, kilka szczegółów i przepiękna kartka gotowa!

5. Rękawiczki dla dwojga.

Rękawiczki dla dwojga to ekstra prezent szczególnie na zimowe lub po prostu chłodniejsze dni. Można je kupić w Rossman'ie i w internecie. Zestaw zawiera 2 rękawiczki pojedyncze i jedną łączoną. Jego przeceniony koszt to 15 złotych, a normalny chyba około 20 zł. Myślę, że nie jednej parze przeszkadza trzymanie się za ręce w rękawiczkach, a bez nich byłoby zimno.

To wszystko na dziś! Mam nadzieję, że post pomógł wam w stworzeniu prezentu na walentynki dla swojej dziewczyny lub chłopaka. Zapraszam do obserwowania bloga, like'owania na Facebooku, dodawania do zakładek i subskrybcji e-mail. Do zobaczenia jutro!




Czy jedzenie w szkolnej stołówce się rusza? Jak zdrowo się odżywiać mimo szkoły czy pracy!

Odkąd zacząłem chodzić na siłownie postanowiłem, że zacznę też trochę inaczej (zdrowiej) się odżywiać. Przestałem jeść słodycze, przede wszystkim jem regularnie co kiedyś sprawiało mi spory problem. Dzisiejszy post chciałem poświęcić temu ile i co powinniśmy jeść by można było to nazwać zdrowym odżywianiem. Link do kalkulatora dziennego zapotrzebowania kalorycznego!

Zacznijmy od regularnych posiłków. Każdy z nas, przynajmniej większość chodzi do pracy lub szkoły i czasem trudno jest nam zadbać o to by o odpowiedniej porze zjeść obiad czy drugie śniadanie. Ja rozwiązałem tą sytuację cudownym wynalazkiem jakim są PLASTIKOWE PUDEŁKA (ale to za chwilę). Moje śniadanie to zazwyczaj jakaś kanapka w, której nie może zabraknąć sałaty/rukoli, szynki, sera, pomidora, czasem ogórka. Do szkoły natomiast zabieram prócz kanapek, jogurt typu greckiego firmy "Piątnica". Ma on różne smaki, lecz mi najbardziej przypasował z jagodami lub z truskawkami. Nie zawiera tłuszczu i posiada podwójną porcję białka (7,0g). Do pudełka wpada jeszcze owoc (jabłka nie, nienawidzę ich) i z tak przygotowanym drugim śniadaniem mogę lecieć do szkoły! Super, jestem już w szkole i mam drugie śniadanie. Co z obiadem Olaf? Ja obiad mam w szkolnej stołówce, więc nie jest to dla mnie wielki problem. Uwierzcie te obiady nie są wcale takie złe, a tym bardziej nic się w nich nie rusza.. chyba. Jaką radę mam dla osób, które obiadów w szkole czy na uczelni nie mają? Ja po raz kolejny odpowiadam PLASTIKOWE PUDEŁKA. Wystarczy poszukać w internecie dania, które przygotować można dzień wcześniej lub przed samą szkołą. Istnieją też firmy cateringowe dowożące jedzenie dostosowane do waszej diety. Ceny 5 posiłków za dzień to od około 50 złotych do 70.


Ważne jest również to w jakich godzinach jemy posiłki.
  • około 8:30 - 1 śniadanie
  • ok. 11:00 - 2 śniadanie
  • ok. 13:00 - obiad
  • ok. 17:00 - podwieczorek  (ja go omijam)
  • ok. 20:00 - kolacja
Przydatne w tym temacie będzie również powiedzenie:
"Śniadanie jedz jak król, obiad jak książę, kolację jak żebrak" 

Nie chodzi oczywiście, żebyście jedli na kolację suchy chleb, ale o to by stopniowo do wieczora zmniejszać dawkę jedzenia.

JAK JA PRZEŻYJĘ BEZ SŁODYCZY???
Na samym początku ustaliłem sobie, że słodkie rzeczy muszę ograniczyć. W związku z tym jem tylko jedną słodką rzecz w tygodniu. Jest to zazwyczaj, któryś z batonów typu mars czy 3bit. Jeśli jesteście spragnieni czegoś czekoladowego w tygodniu polecam wam kupić zwykłe gorzkie kakao do którego dosypiemy pół łyżeczki cukru. Jeżeli lubicie miód może zastąpić wam cukier. Przy okazji chciałem wykluczyć jedno nieporozumienie. Cukier brązowy nie jest dużo zdrowszy niż biały i mimo wszystko nie ma magicznych właściwości. Po prostu nie zawiera on minimalnej ilości chemii, która wprowadzana jest podczas tworzenia cukru białego. Nie ma, więc większego znaczenia jakiego cukru używacie.
Dla osób, które umieją tylko kanapki (nie umieją gotować i nie wiedzą jak się robi takie kakao).
Nie jest to kakao rozpuszczalne.
  1. Weź garnek.
  2. Nalej mleka (najlepiej najpierw do kubka, i z kubka do garnka, jeśli robisz je tylko dla siebie będziesz wiedzieć/wiedziała czy odpowiada Ci ilość mleka)
  3. Wsyp kakao i cukier, lub wrzuć miód.
  4. Na niskim ogniu mieszaj, aż zacznie się gotować.
Przelej do kubka i możesz pić (zaczekaj, aż ostygnie)
Smacznego!

To wszystko na dziś! Mam nadzieję, że spora ilość osób po przeczytaniu tego postu przemyśli to w jaki sposób się odżywia. Zapraszam do obserwowania (post codziennie), like'owania na Facebooku, dodawania do zakładek i subskrybcji e-mail. Do zobaczenia jutro!

Ogłoszenia parafialne. Dziś miałem pierwszy trening z trenerem i razem z moim przyjacielem dostaliśmy zestaw ćwiczeń, przyznam, że dość ciężkich, ogólnorozwojowych. Mamy polepszyć nimi kondycję. Mam nadzieję, że szybko mięśnie się przyzwyczają, na razie nie mogę normalnie zejść po schodach.




Kotlet.

Dzisiaj sobota.. Zamiast siedzieć sobie wygodnie przed komputerem, jestem u Cioci "na imienianach". Spotkania rodzinne to najgorsze imprezy jakie mogą być, nie licząc sylwestra z polsatem. Może przesadzam ale nie dość, że musze słuchać dziecięcych wrzasków to przecież rozmówca z drugiego końca stołu nie usłyszy, trzeba sie wydzierać.
Prócz tego, mnóstwo niezdrowego jedzenia, którego nie powinienem (dużo) jeść. Schabowe, mielone, cola, alkohol i w końcu sałatki! Nie, nie, nie myślcie sobie. Z majonezem. Nie obyłoby się też bez "odejdź już od stołu, teraz będziemy rozmawiać o sprawach dla dorosłych".
Rozmyślam już czy ne zahibernować się na strychu, może poprostu pójdę spać. Trzymajcie kciuki, żebym jakoś przeżył ten weekend. Zapraszam do obserwowania, like'owania na Facebooku, dodawania do zakładek i subskrybcji e-mail! Do zobaczenia w poniedziałek. 






Zima, zima, ferie.

Miałem problem z dzisiejszym postem z powodu braku tematu.. Nie miałem kompletnie pomysłu co mam wam napisać. Na szczęście wpadłem na pomysł, że opowiem wam co mam zamiar robić w ferie (16 lutego - 1 marca) i kilka ciekawych rzeczy związanych z zimą, które ostatnio znalazłem. W tym roku jadę w Polskie góry i już nie mogę się doczekać. Jeżdżę i na snowboardzie i na nartach, choć od 3 lat, tylko na desce. Jak tylko pomyślę, o feriach przechodzą mnie ciarki bo czuję, że tego roczna przerwa zimowa będzie wspaniała! Na początek kilka ubrań, które bardzo chcę jeszcze przed feriami kupić albo nawet w ich trakcie (jeśli się nie uda to na przyszłe). 

1.

Czapka z brodą! Dla każdego fana wikingów i krasnoludów. Uważam, że jest świetna, może nie na co dzień ale z pewnością na snowboard czy narty! Możecie znaleźć takie czapki na TEJ stronie, produkty wysyłane są niestety z Los Angeles, lecz ich cena to 135 złotych (według mnie za coś takiego nie dużo).

2.

Kombinezon prosto ze strony Aloha From Deer! Uważam go za coś co koniecznie muszę mieć, zastanawiam się jeszcze nad całym czarnym ze znakiem batmana. Z tego co jest napisane w opisie, możemy go nosić w pomieszczeniu jak i na zewnątrz. Zimą można ubrać coś cieplejszego pod spód!

3.

Czapka, również z AFD. Nie wiem dlaczego ale bardzo podoba mi się żółty z czarnym. Nie wiem co jeszcze napisać.,,

Możliwe, że będę miał ze sobą kamerę sportową (nic na 100%), więc postaram się by pojawił się post ze zdjęciami a może nawet, krótkimi filmami z ferii.
Dzisiaj taki bardziej luźny post, bo naprawdę nie miałem co pisać.. Przepraszam, was. Mam zaplanowane kilka fajnych postów, ale potrzebują one troszkę czasu więc nie jestem w stanie ich teraz wykonać. Zapraszam Was do obserwowania, like'owania Facebooka, dodawania do zakładek i subskrybcji e-mail. Do zobaczenia jutro!

Piosenka dnia!